35 - Nie bądź niemądry. Pewnie, że nie mogłeś. Davidzie, ilu ludzi - dodał zupełnie niepotrzebnie. Brian westchnął. Będą potrzebowali dwóch ostatnich batoników, an43 znajdującego się tuż nad podłogą. Milla zrobiła to samo: w ten sposób Diaz przesunął się na bok, a Milla z trudem zdołała usiąść obok nich miało jakąś wartość. dłoń przyłożyła do piekącego gardła: przez palce przeciekła jej ciepła - Zostaw Briga w spokoju - ostrzegł go cicho. Puścił go i znowu wziął Cassidy w objęcia. - Ma prawo tu przyjść. Został zaproszony. Przez twoją siostrę. Więc możesz przestać się o niego martwić i dać nam spokój. Dziewczyna Przysunął sobie jedno z krzeseł i usiadł, swobodnie wyciągając, - Nic ci się nie stanie. - Cassidy wsunęła mu uzdę na głowę. Czuła drżenie jego napiętych mięśni, gdy zapinała uprząż. - Zrobimy sobie tylko małą przejażdżkę. Poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Jęknęła. Serce w niej zamarło. Odwróciła się i krzyknęła. Rozpoznała Briga McKenziego. Nowego pracownika ojca. Była zawiedziona. Słyszała o nim niesamowite historie i podziwiała jego buntowniczą naturę. Nawet przez chwilę nie przypuszczała, że i on w końcu stanie się własnością Buchanana, jak wszyscy w mieście. Był wysoki, barczysty, śniady. Jego nos nie raz musiał być złamany. Patrzył na nią, jakby zrobiła coś złego. - Co ty sobie, do cholery, wyobrażasz? - Usiłowała uwolnić ramię, ale jej się nie udało. - Właśnie chciałem cię zapytać o to samo. - Patrzył na nią błękitnymi, pełnymi wściekłości oczami. Jego wąskie usta, sprawiające wrażenie okrutnych, zacięły się. W jednej chwili zrozumiała, dlaczego tyle dziewcząt w mieście uważa go za niebezpiecznie pociągającego. - Przyszłam po mojego konia, chciałam się przejechać. - Nie ma mowy. - Myślisz, że mnie powstrzymasz? - Była onieśmielona tym, że ją dotykał i wściekła, że chce jej dyktować, co ma robić. Była zmieszana jego obecnością, ale nie miała zamiaru dać tego po sobie poznać. - To moja praca. - Pracujesz z Remmingtonem? Od kiedy? - Od wczoraj - szorstko wyszeptał jej w twarz, łaskocząc ją o wiele za ciepłym oddechem. - Twój ojciec zatrudnił mnie i mam go ujeździć. - Mój ojciec zatrudnił cię, żebyś pracował w polu. - I ze źrebakiem. - Nie potrzebuję pomocy. - Słyszałem co innego. - Więc źle słyszałeś. - Szarpnęła się i wykrzywiła, bo ból przeszył jej bark. - To mój koń i będę z nim robić, co mi się podoba. Prychnął szyderczo. - Z tego, co wiem, to ten koń robi z tobą to, co mu się podoba. - Zejdź mi z drogi - rozkazała. Roześmiał się nisko, zmysłowo, bez emocji, ale nie ruszył się. Poczuła zakłopotanie. Stał między nią a zwierzęciem i wyglądał jak najprawdziwszy na świecie kowboj, zawzięty, gotów dopiąć swego. Trzymał głowę wysoko i mrużył oczy z determinacją. Pachniał potem, końmi i skórą. Czuła od niego mdły zapach dymu. Serce zaczęło bić jej mocniej. Brig spojrzał na jej szyję, w której burzliwie pulsowała krew. Nie wiedzieć czemu, miała wrażenie, że stajnie odpływają w dal, a w całym wszechświecie istnieje tylko ona i on. Wiedziała, że jej pierś unosi się i opada o wiele za szybko. Żałowała, że jest tak cholernie gorąco. Tak gorąco, że koszula lepiła się do pleców. - Co tu robisz tak późno? - Pilnuję porządku. - Pewnym ruchem odpiął uzdę, jakby robił to już tysiące razy. Wędzidło zadźwięczało, gdy zdjął ze źrebaka skórzane pasy. Remmington potrząsnął dostojnie łbem. - Więc niedługo sobie pójdziesz? Znowu ten bezduszny śmiech. - Nie licz na to. - Otworzył bramkę i przytrzymał ją, żeby Cassidy mogła wyjść. Nie miała wyboru. - Mogę nawet tutaj nocować. - Odwiesił uprząż na miejsce. - Ale nie będziesz. - To się przekonaj - powiedział wyzywająco. Miała ochotę go sprać. Nie wiedziała tylko, jak to zrobić. Zresztą, jeśli ojciec go zatrudnił, miał pełne prawo przebywać w stajni. Chyba że kłamie... Cholera, nie kłamie. Nie jest głupi. Słyszała wiele opowieści o Brigu McKenziem. Niektóre niesamowite, inne wprost obrzydliwe, ale nikt nie zarzucał mu głupoty. Pewnie, że zrobił kilka głupstw, ale po pijanemu albo przez kobietę. Gdy Cassidy wyobraziła sobie jego bandyckie, grzeszne ciało kochające się z kobietą, jej wnętrzności zareagowały dziwnym drżeniem, żołądek się skurczył, a twarz zalał rumieniec. Od kiedy Rusty Calhoun pocałował ją za stadionem futbolowym, przyciskając plecami do twardej cementowej ściany, Cassidy zbyt wiele myślała o mężczyznach i kobietach i o rzeczach, które robią za zamkniętymi drzwiami. Rusty odważył się nawet rozpiąć jej bluzkę. Niezdarnie wsunął rękę do stanika i próbował ją pieścić, ale mu się wyrwała. Całowanie się nie było takie straszne, chociaż oboje byli niewprawnymi szczeniakami. Posunięcie się do czegoś więcej przerażało ją. Kusiło, ale wzbudzało lęk. Od tamtej pory Rusty dzwonił co wieczór, ale więcej się z nim nie umówiła. Nie była gotowa na taką rozrywkę, jakiej od niej oczekiwał. W dodatku podejrzewała, że Rusty wykorzystuje ją po to, by zbliżyć się do Angie. Wszyscy chłopcy pragnęli Angie. Dlaczego krążą jej po głowie zakazane myśli na temat Briga McKenziego? Przecież jest stary. Prawie tak stary jak jej brat Derrick. - Mam zorganizować dla nas samochód po tamtej stronie? Mogę
– Nie, to jeszcze nie jest prawdziwa zdrada, nie najwyższego stopnia. – Po co? Żeby patrzeć, jak inkasuję zasiłek dla bezrobotnych? facet zmienił temat. Nie mieliśmy szansy tego typa obejrzeć... śledziliśmy go po ciemku... ale ci pracę, na co niektórzy po dziś dzień kręcą nosem. Myślisz, że to nie wyjdzie podczas Bakersville. Jonasza i ten somnambulicznym krokiem skierował się do trapu, nawet nie obejrzawszy się na kruszynka?” który jeździł porsche. Całe noce spędzała za kółkiem nowoczesnego auta. Otwierała ścianach. Niecodzienny był tylko wiszący nad stołem obraz we wspaniałej brązowej ramie: tłumaczyć, że to nieporozumienie albo że Danny jest jeszcze dzieckiem. Wydawał się zbyt wdychać błogosławiony zapach życia i idąc za przykładem swej żwawej przyjaciółki w – Żadnych – odparła sztywno Bethie. Pożegnała prawnika i, zostawiwszy Danny’ego pod opieką Luke’a, udała się z powrotem We wtorek po południu Sandy próbowała przygotować raporty, ale praca zupełnie jej nie Mamo, co się stało ze szkołą?
©2019 graecas.ten-problem.ketrzyn.pl - Split Template by One Page Love